Nie idzie o to, by krzywdy ważyć, ale by je poczuć
Українська
Ten blog miał być poświęcony moim ukraińskim fascynacjom, intensywność moich zajęć związanych z Ukrainą ostatnich 2 miesięcy, nie pozwoliła mi na napisanie od razu drugiego tekstu. Miał być poświęcony mojej miłości do języka ukraińskiego. Chciałabym go jeszcze napisać, ale nie dzisiaj. Dzisiaj mam wielki problem z tym, jak pogodzić nasze w Polsce świętowanie 25 lat niepodległości Ukrainy z przyjęciem przez Sejm uchwały w sprawie Wołynia w ostatni piątek. Jacek Kuroń w przededniu 60 rocznicy tragedii na Wołyniu w 2003 r. w rozmowie z Pawłem Smoleńskim na pytanie czy obawia się Pan wydźwięku ówczesnych obchodów rocznicy Wołynia, odpowiedział: „Mam wrażenie, że może być jak w dowcipie: zawiadowcy pomieszał się rozkład jazdy, dwa pociągi pędzą naprzeciw siebie po tym samym torze, nic już nie da się zrobić, więc zawiadowca bierze na peron stołeczek, woła małoletniego synka, stawia na stołeczku i mówi: popatrz, zaraz będzie fantastyczna katastrofa.” I kończył tę rozmowę słowami: „Apeluję o dobrą wolę i próbę zmierzenia się z cierpieniem i krzywdą drugiej strony. Nie idzie o to, by krzywdy ważyć, ale by je poczuć. Inaczej lata pracy nad polsko-ukraińskim pojednaniem i zrozumieniem mogą pójść na marne.”
Apeluję o dobrą wolę i próbę zmierzenia się z cierpieniem i krzywdą drugiej strony. Nie idzie o to, by krzywdy ważyć, ale by je poczuć. Inaczej lata pracy nad polsko-ukraińskim pojednaniem i zrozumieniem mogą pójść na marne.
Wielu z nas, Polaków i Ukraińców, przez ostatnie dni ma poczucie, że uchwała polskiego Sejmu postawiła pod znakiem zapytania przyszłość lat pracy nad pojednaniem i zrozumieniem, oraz, że może się już nie udać zatrzymać tego rozpędzonego pociągu zmierzającego w kierunku katastrofy. Reakcje ukraińskich przyjaciół na tę uchwałę pokazują przede wszystkim na to, że poczuli się przez nas zdradzeni. W efekcie polskiego zaangażowania, w tym na poziomie społecznym, we wsparcie Ukrainy w ciągu ostatnich 25 lat, ale szczególnie od czasu Rewolucji Godności, Polacy, po raz pierwszy w historii obu narodów, znaleźli się w czołówce narodów, które Ukraińcy uważają za sobie najbliższe. Aby tak się stało, potrzeba było także wielu lat współpracy wielu środowisk polskich i ukraińskich, tworzenie wspólnoty myśli i celów, w tym mozolnego budowania dialogu na temat wspólnej tragicznej przeszłości. Tak wiele zostało zrobione! Czy można dziwić się, że Ukraińcy poczuli się zdradzeni i zawiedzeni? Ich kraj, ciężko doświadczony przez historię, w wyniku stalinowskiej polityki pozbawiany przez dekady elit oraz najbardziej świadomych narodowo grup społecznych, mających doświadczenie samoorganizacji i troski o dobro społeczne, powstał w 1991 roku, mimo tych zniszczeń. Ukraina obchodzi w roku bieżącym 25 lat swojej niepodległości, ale przecież jest to niepodległość, poprzez wojnę z Rosją, wciąż zagrożona! Od ponad dwóch lat Ukraińcy walczą i giną na wschodzie kraju! Miliony Ukraińców, nawet w tych warunkach, próbuje budować demokratyczną i europejską Ukrainę, poprzez ruch wolontariacki, zaangażowanie tysięcy ludzi w regionach w proces zmian, reform i demokratyzacji kraju.
Ten wysiłek, oraz ofiara ginących na wschodzie Ukrainy, przecież i za naszą wolność, bo zagrożenie płynące z Rosji, dotyczy całej Europy, jest nie do przecenienia. Niestety, dzisiaj raczej pokazaliśmy w Polsce, że wolimy nie być tego świadomi. Wydaje się, że tragiczna historia naszych obu narodów, niestety niczego nas nie nauczyła! A w Polsce, gdyż Redaktor zwracał się w pierwszej kolejności do Polaków, ukraińska lekcja Jerzego Giedroycia nie została odrobiona!
Czy wobec tego mamy tylko patrzeć, jak zmierzamy ku katastrofie w polsko-ukraińskich relacjach? Czy raczej, zrobić wszystko, w tych warunkach, nie tylko do niej nie dopuścić, ale właśnie mimo wszystko budować dalej to, co udało się zrobić. Dla mnie osobiście, to także sprawa wierności wysiłkom i myśli „moich” autorytetów w polskim kontekście: Jerzego Giedroycia i Jacka Kuronia!
Jerzy Giedroyc zwykł w trudnych okolicznościach mawiać, że głową muru nie przebijesz, ale kiedy nie ma innego sposobu, trzeba walić głowa o mur… A chyba dzisiaj właśnie doszliśmy do takiej sytuacji. Z nadzieją, że jest nas wielu, którzy myślą podobnie jak Redaktor…
Iza Chruślińska